Jadąc do Gruzji na fotograficzną ekspedycję organizowaną przez goforworld.com i Akademię Nikona, nie przypuszczałam, że zobaczę i przeżyję jedną z najstarszych gier zespołowych na świecie, która sięga czasów antycznych. Lelo Burti. To ewenement na skalę światową, choć – na szczęście – jeszcze nie przyciąga tłumu fotoreporterów, mediów i turystów. Dzięki temu można wczuć się w pełni w atmosferę, która panuje w wiosce Shukhuti na kilka dni przed rozegraniem Lelo. Przeżycia są niesamowite…
Shukhuti to mała wioska w Gruzji, gdzie ostał się wielkanocny zwyczaj gry w Lelo. Setki lat temu Lelo rozgrywane było w kilku miejscach, często pomiędzy drużynami z dwóch wiosek, a jej teren był nieograniczony. Dzisiaj tylko Shukhuti kultywuje tradycję gry w Lelo. I chyba dlatego jest tak wyjątkowe. Ludzie, którzy przez tak długi okres czasu potrafią z pokolenia na pokolenie przekazywać tradycje – muszą być wyjątkowi. Przekonaliśmy się o tym osobiście.
Co roku, w niedzielę wielkanocną, dwie męskie drużyny składające się z … kilkuset zawodników walczą o ciężką, siedemnastokilową, skórzaną piłkę napełnioną piaskiem i winem. Ta gra przypomina rugby. Zadaniem każdej drużyny jest przenieść piłkę za linię wyznaczoną przez dwie rzeczki przepływające w tej wiosce.
Lelo nie jest zwyczajną grą, ale tradycją, w której biorą udział mieszkańcy Shukhuti. Ważną rolę odgrywa też pop z miejscowej cerkwi. Wszystko zaczyna się rano, na małym placyku w Shukhuti. Najpierw szykowana jest sutra. Na małej ławeczce mieszkańcy przygotowują pożywienie i wino.