Presja otoczenia, reklamy, serwisy internetowe i nie tylko – zewsząd płynie przekaz: „Fotografuj!”. Jednak jak zawsze w życiu, we wszystkim trzeba zachować umiar. Inaczej znajdziemy się po tej złej stronie fotografii i… utoniemy w morzu obrazów.
Nigdy wcześniej w historii fotografii nie było tylu fotografujących, którzy wykonywali aż tyle zdjęć. Faktem jest też, że liczba robionych zdjęć przyrasta w tempie, któremu trudno dotrzymać kroku. W 2024 r. ludzkość wykonuje aż 54 000 zdjęć na sekundę, co da 1,94 biliona zdjęć rocznie. Ludzie fotografują wszystko i wszędzie. Zdjęcia wykonuje się prosto, szybko i z pozoru tanio. Każdy może je pokazać publicznie i mieć zasięg ogólnoświatowy. Fotografia jest obecna w każdym obszarze naszego życia. Zdominowała formę przekazu: informacja krąży w formie obrazu. Mało kto czyta, to samo można przecież zobaczyć na zdjęciu. Zawsze i wszędzie znajdzie się ktoś z aparatem. Czujemy się w obowiązku sfotografować każde wydarzenie i każde miejsce, ważne i nieważne. Jesteśmy gotowi dużo poświęcić, byleby słit focia była bardziej „wow!”, czasem nawet kosztem życia.
Fotografowanie zabija
Fotografia sterroryzowała nasze życie i przybrała formę obsesji. Ludzkość ogarnęła zbiorowa mania fotografowania wszystkiego. Robimy za dużo zdjęć. Skupiamy się na fotografowaniu, co przesłania nam faktyczny powód naszego bycia w danym miejscu. Fotografowanie w nadmiarze spłyca nasze życie, powoduje, że nie doświadczamy go w pełni lub je tracimy – w przenośni i dosłownie.
Lubimy adrenalinę, kolejne zdjęcie na klifie, na krawędzi dachu lub innym absurdalnie niebezpiecznym miejscu… krok w bok, krok w tył, żeby było lepiej, bardziej ekstremalnie, bardziej niż u innych. Jeszcze jeden krok i mamy szansę doświadczyć, jak działają nie prawa optyki, tylko twardej fizyki, doświadczenie trwa zazwyczaj kilka sekund, tyle co spadek swobodny z klifu, skały, dachu… Warto? W ostatnich dwunastu miesiącach świat dowiedział się o co najmniej kilkunastu udokumentowanych przypadkach śmierci w wyniku robienia tzw. selfie.
Jak zepsuć posiłek
Idziemy do restauracji, knajpki. Na zapleczu kucharz uwija się w pocie czoła i na naszym stole lądują przygotowane dania… Co robimy? Wyciągamy smartfony i fotografujemy, wysyłamy zdjęcia, komentujemy komentarze… a jedzenie? Robi się zimne i niesmaczne. A po co poszliśmy do knajpki?
Zdarzają się już restauracje zakazujące fotografowania, w imię dbałości o podniebienie klientów, ale też o atmosferę samej restauracji: bo przecież pozostałym gościom nasza gorączkowa sesja może po prostu zakłócić posiłek, a nawet popsuć wieczór.
Irytujący typ na koncercie
Idziemy na koncert. Muzycy uwijają się na scenie, dźwięki rozchodzą się w powietrzu, chcąc pieścić nasze uszy. Co robimy? Wzrok wbity w ekran lustrzanki czy telefonu i skupiamy się na nagrywaniu lub/i fotografowaniu. Jesteśmy głusi na muzykę. Po co poszliśmy na koncert? Chyba nie ma nic bardziej irytującego dla słuchaczy na koncercie niż osoba, która (najczęściej nieudolnie) próbuje sfotografować scenę… a brawa gdzie?
Rodzice z piekła rodem
Dziecko występuje w teatrzyku szkolnym. Zamiast skupić się na występie, obsesyjnie próbujemy wykonać zdjęcie, choć i tak wiemy, że nie wyjdzie. Po co tam jesteśmy? Może zamiast setki usiłujących zrobić zdjęcie rodziców wystarczyłby jeden fotograf, który to zrobi skutecznie?
Dziecko się bawi, a rodzic? Fotografuje. A może by tak pobawić się razem z dzieckiem? Czy dziecko to modelka, której robi się tysiące zdjęć i pokazuje całemu światu, czy ona tego chce, czy nie? A może rodzina to jednak nasza prywatna sprawa? Może wystarczy kilkadziesiąt zdjęć w albumie, a nie tysiące podobnych kadrów na dysku i w sieci?
Jak zmarnować urlop
Jedziemy na wakacje. Gdziekolwiek się pojawiamy, robimy zdjęcia, wolno czy nie wolno, wypada czy nie, naciskamy spust lub klepiemy ekrany dotykowe. Czego doświadczamy? Pozostają wspomnienia: nie zadziałał autofokus, aparat zrobił wyblakłe zdjęcia, nie mam miejsca na dysku. A gdzie wakacje? Gdzie odpoczynek? Zupełnie nie myślimy o innych ludziach w miejscach publicznych. Traktujemy lokalnych mieszkańców jak zwierzęta na safari, które muszą pozować, bo zapłaciliśmy przecież za wycieczkę. Wydaje nam się, że jeśli technologia na coś pozwala, to po prostu wolno nam to robić i nieważne, czy komuś to przeszkadza, czy nie.
Impreza z konsekwencjami
Impreza, idziemy ponoć się zabawić, porozmawiać… Co robimy? fotografujemy, to tamto, tego i tamtego. I czasem – na nieszczęście – publikujemy, nie zwracając uwagi na konsekwencje. A potem ktoś traci pracę… czy każda impreza, każde zdarzenie musi być uwiecznione?
Toniemy
Masa zdjęć tworzy rzekę obrazów, których nikt nie jest w stanie przetworzyć, obejrzeć. Takiej ilości ani nie przyswoimy, ani tym bardziej nie zapamiętamy. Co więcej, nie ma też szans na trwałe przechowanie, wszak czas życia dysków i elektroniki jest bardzo krótki – ale nie dbamy o to. Czas poświęcany na oglądanie pojedynczych zdjęć mierzy się pojedynczymi sekundami zamiast minutami. A i tak nie zdążamy obejrzeć nawet ułamka tego, co wytworzyliśmy. Oglądamy obrazy powierzchownie, nie potrafiąc wyłapać właściwego przekazu… choć w sumie, jak mielibyśmy wyłapać coś, czego w większości tych zdjęć nie ma? Fotografujemy nie po to, aby komuś to pokazać, nie po to, aby samemu oglądać. Celebrujemy… sam fakt fotografowania!
Fotografujemy rzeczy i sytuacje, których nie powinno się fotografować. Wykonanie takich zdjęć może mieć różne konsekwencje: utratę znajomych, pracy, nawet więzienie. Ktoś powie: to tylko pojedyncze przypadki. Ale przecież wszyscy gramy w tego totolotka i każdemu może się trafić „wygrana”.
Nigdy nie robiono tak wielu zdjęć bez powodu i o niczym. Jeśli jedno zdjęcie to tysiąc słów, to współczesna fotografia jest bezsensowną paplaniną, z której nic nie wynika. To już nawet nie „lanie wody”, tylko totalne oberwanie chmury i powódź stulecia. Toniemy, bo płynąć w takim nurcie się nie da.
Koło ratunkowe
Skąd zatem wiedzieć, co i jak fotografować, skąd wiedzieć co wolno, czego nie? Jak ograniczyć liczbę zdjęć wykonywanych bez potrzeby? Jak wszystkiego – warto się tego po prostu nauczyć. Można metodą prób i błędów (bolesna i kosztowna metoda), a można skorzystać z doświadczenia tych, którzy mają za sobą nie kilka lat praktyki, lecz znacznie dłuższe doświadczenie i potrafią to przekazać w jasny i spójny sposób. Pomagają w tym „perły” wśród naszych kursów. One ratują każdego fotografującego.
Paweł Duma
Ja tam fotografować jedzonko lubię, zwłaszcza jakieś fikuśne lub przygotowane z sercem, specjalnie dla mnie 🙂 Miło się potem ogląda takie zdjęcia. Ale bez przesady – nie umieszczam tego na 5 portalach społecznościowych i nie wysyłam 14 znajomym mmsa. Pstryk do mojej prywatnej zdjęcioteki – i wcinam! We wszystkim trzeba zachować umiar 🙂
Bardzo fajny i ciekawy wpis, sam czasami się łapie, że robię pełno zdjęć, z których dużą część usuwam podczas przenoszenia na dysk i zostawiam tylko te najlepsze.
Nie jestem profesjonalistą, a zdjęcia i filmy wykonuję amatorsko czym popadnie (smartfon, kompakt) ale zawsze staram się uchwycić chwile ważne, szczególnie takie które interesują mnie ewentualnie moich znajomych.
Czym popadnie? Na stary, widziałem Twoje fotki. Chapeau bas ;]
Czymkolwiek. Możesz robić ekspresem do kawy hyhy
Dlaczego robię zdjęcia?
– Zwykle jak chcę komuś coś pokazać, co trudno opisać słowami, zwłaszcza jak ja to widzę.
– Jak chcę pokazać coś, czego już wnet nie będzie można zobaczyć inaczej jak na zdjęciu.
– Jak mnie wkurza, że ja coś widzę a inni nie widzą (może kiedyś ktoś zauważy)
– Jak chcę coś jeszcze kiedyś zobaczyć, wrócić do tematu, pomyśleć
Ile robię zdjęć?
Czasem o kilka więcej, niż niezbędne do wyczerpania tematu. Zdarza się, że na spokojnie, przy komputerze wybiorę nie to, które wcześniej typowałem. Kiedy używałem filmu – 1 rolka 12 klatek to było dla mnie denerwujące, że muszę czekać do jeszcze jednej sesji albo marnować materiał.
Doznaję opadu szczęki czytając ogłoszenie „roczny aparat, prawie nieużywany, na liczniku zaledwie 10 000 kliknięć” – możliwe, że ja od dzieciństwa (mam 60) tyle razy nacisnąłem migawkę.