Jak to będzie wytrzymać w mrozie cały dzień. Od dwóch miesięcy sroga zima. Piotr kusi, śle zdjęcia łabędzi krzykliwych robionych na lodzie. Tydzień przed wyjazdem prognozy pokazują całkowite załamanie pogody, 5-8 stopni na plusie, deszcz. Przecież w takich warunkach padający od listopada śnieg na pewno popłynie, warsztaty są nad Wartą, pewne że będzie powódź. Co z czatowniami, ptakami, gdy zmienią się im warunki. Czekamy w napięciu na sygnał od Piotra. W przeddzień dzwoni, pełen entuzjazmu, ptaki są.
Pierwszy raz w życiu zasiadamy w czatowniach, przychodzimy jeszcze przed świtem. O brzasku siada młody bielik, jak zjawa, bezszelestnie, przecież ma 2,5 m rozpiętości skrzydeł. My jednak zachowujemy się jak w domu. Przez to, przez najbliższe dni będziemy tylko słyszeć jego głos w okolicy. Teraz zjawiają się sójki. W pobliżu krążą kruki i myszołowy.
Te ostatnie przy naszym rozgardiaszu odważą się siąść dopiero po południu. Aparaty walą seriami.
Na drugiej czatowni atrakcja, wyjątkowo jasny, prawie biały myszołów. Super, mamy foty, a nawet film na D3S.
Świętujemy, a tu Piotr z zewnątrz śle SMS: „nad wami, na drzewie siedzi kania rdzawa”. Piękny, kolorowy drapieżnik nie z tego świata, bardziej przypomina ptaki afrykańskie. Co tu robi, przecież na zimę odlatuje do ciepłych krajów. Na pewno usłyszał nasze wcześniejsze owacje nad białym myszołowem.
Po godzinie jednak jest. Ale jak! Nadlatuje od tyłu czatowni, uderza szponami w pokarm i nie siadając odlatuje na odległe drzewo. Przez wszystkie dni mamy tylko jej piękny rdzawy ogon.
Mamy piękne foty.
Żal odjeżdżać.
Bogdan – uczestnik warsztatów
Zimowe warsztaty, fotografowanie drapieżników – część 2.
A w połowie kwietnia kolejna fotograficzna uczta. Szczegóły tutaj – zapraszamy!
Na warsztatach było genialnie! Ani przez chwilę nie wątpiłam w to, że wszyscy uczestnicy przyjechali tam po to, żeby rzeczywiście podglądać i fotografować ptaki (oczywiście drapieżne) a nawet jeśli nie tylko po to, to po wykładach Piotra Chary na pewno zapomnieli o innych powodach swojego przyjazdu na warsztaty (tak potrafi wszystkich zarazić swoją pasją!). Nie przeszkadzało zatem zupełnie bycie jedyną kobietą „skazaną” na siedzenie w niezbyt przestronnej czatowni (jak na czatownie przystało) przez bitych 8 godzin w towarzystwie jednego bądź dwóch mężczyzn mając do wyboru załatwianie potrzeb fizjologicznych albo do pieluchomajtek albo do butelki (ta opcja jest zdecydowanie łatwiejsza dla panów). Była też czatownia wersja de lux, ciaśniejsza niż standardowa, ale za to pachnąca nowością i z podłogą tak czystą, że można było sobie na niej urządzić piknik 😉 Czas mijał bardzo szybko, o ewentualnym uczuciu zimna szybko się zapominało (zwłaszcza, że im więcej osób, tym szybciej nachuchają) bo tyle wrażeń dostarcza podglądanie ptaków /zwierząt z ukrycia. Dodatkowo temperatura rosła za każdym razem, kiedy udało nam się uchwycić „ten moment” (również dzięki „sprzętom” dostarczonym na warsztaty przez Akademię). Spojrzenie prosto w oczy myszołowowi (nawet jeśli przez obiektyw) potrafiło przyspieszyć krążenie krwi w żyłach. W prezencie od Akademii i „wykładowcy” Piotra Chary otrzymaliśmy jego najnowszy album z pięknymi „obrazami przyrody”. Myślę, że każdy z nas dążył do uzyskania zdjęć choć troszeczkę zbliżonych do tych z albumu i każdy z uśmiechem na ustach wspominać będzie przedzieranie się do czatowni przez podmokłe w czasie odwilży torfowisko w woderach i zapadanie się w wodę nawet po same… (ciekawi „po co…” niech sami pojadą i sprawdzą). Dziękuję Akademii i Piotrowi Chara za cudowny, pełen wrażeń weekend!
Katarzyna Kossmann
Dostaliśmy do rąk, ciepły jeszcze z drukarni, album z fotografiami Piotra Chary „Obrazy Przyrody”. Uczta dla duszy. Wielkie podziękowanie dla Piotra, za zaangażowanie i przygotowanie warsztatów. Lubimy przyrodę za jej ciągłą zmienność, ale ta skrajna sytuacja wiosennych roztopów na zimowych warsztatach postawiła przed Piotrem niezwykłe wyzwanie. Uznanie dla Nikona. Krótko – koledzy Canoniarze narzekają dlaczego firma nie ma dla nich podobnych propozycji.
Bogdan