Witam serdecznie,
Pierwsze, wielkie i nieopisane emocje po powrocie z tej wyprawy już opadły. Pierwszych kilka dni upłynęło na ogromnej tęsknocie za tym, co spotkało mnie w Namibii. Fotoekspedycja namibijska, szczerze mówiąc, nie była moim pierwszym wyborem. Najpierw chciałam jechać do Bhutanu, los sprawił, że stało się inaczej, za co jestem mu niewyobrażalnie wdzięczna.
Nie miałam żadnych wyobrażeń ani oczekiwań przed wyjazdem. (Oprócz tego, że paraliżował mnie strach przed lataniem! ) Domyślałam się, że skoro fotoekspedycja, to zabiorą nas Państwo w miejsca ciekawe, fotogeniczne, piękne. Jednak to, co zobaczyłam, wykroczyło poza wszystko, co byłabym sobie w stanie wymarzyć. Miejsca, które udało nam się zobaczyć (i uwiecznić) przez te dziesięć dni, ciągle mam pod powiekami. Myślę, że nie zapomnę ich nigdy w życiu, a nawet za jakiś czas będę chciała do nich wrócić, w nadziei, że się nie zmienią. Nieprawdopodobne zachody słońca w Parku Etosha, nad czerwonymi wydmami, nad trans kalahari highway czy wreszcie w Vingerklip (najpiękniejszym miejscu na Ziemi – Marysiu, wielkie dzięki, że mogliśmy tam spędzić noc! ) – to coś, czego się nie da opisać ani słowami, ani fotografią. Atmosfera podróży, uroki kraju, fantastyczna kuchnia, ekscentryczne spotkanie z plemieniem Himba (do dziś uczucia mam mocno mieszane, ale warto było to przeżyć) – o tym nie da się zapomnieć. Nawet lot awionetką, który przyprawiał mnie o potworny strach! Okazał się czymś niesłychanie przyjemnym…
No i wreszcie kwestia równie ważna – przeżywanie tego wszystkiego nie byłoby możliwe, gdyby nie fantastyczni Ludzie, którzy to dla nas zorganizowali i z nami tam pojechali: Marcin Kydryński, Marysia i Piotr. Zawsze byli na „posterunku”. I to nawet nie chodzi o to, że po prostu o nas dbali. Czuło się, że byli tam dla nas i to nie tylko z służbowego obowiązku. Na każdym kroku wyczuwało się autentyczną sympatię. Dla mnie rzecz bezcenna. Tak samo jak wszystkie wrażenia estetyczne, których mogłam dzięki Wam doznawać. Marcin – tak inne dla mnie spojrzenie na fotografię (mam nadzieję, że teraz także i trochę moje), opowieści o Afryce, których można słuchać bez końca. No i po prostu fantastyczny człowiek. Jestem zaszczycona, że mogłam z Nim spędzić trochę czasu. Marysia… Specjalnością Marysi były niemal codzienne niespodzianki, których za Chiny Ludowe nie chciała zdradzać. No i wielka troska o to, żeby wszystkim było dobrze. Piotr – wulkan energii i dowcipu. Dzielnie walczył z British Airways i krwistymi stekami 🙂 Myślę, że mogłabym tak jeszcze długo… Ale nie wiem, czy ktoś miałby to siłę czytać. Przeżyłam przygodę życia. I tak bardzo się cieszę, że planują Państwo wyprawę do Mozambiku w październiku 2012! Już ją wpisałam do swojego kalendarza na przyszły rok. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym tam nie pojechać. No i liczę na to, że pojedziemy na nią w tym samym składzie!
Jeszcze raz pięknie dziękuję za wszystko i pozdrawiam Maura Ładosz
——————————————————————————————————————————–
Fotoekspedycja do Namibii byla dla mnie jedna wielka niespodzianka.
To kraj cudownych widokow, codziennie innych i niezmiennie zapierajacych dech w piersi. Ogromne przestrzenie budzace respekt, uczace pokory, ale tez wyzwalajace poczucie wolnosci i spokoju. Lodge,-perelki ukryte z dala od cywilizacji, gdzie mozna napawac sie widokiem zachodow i wschodow slonca. To wszystko w towarzystwie kilkunastu osob z roznej czesci Polski, zebranych do trzech jeepow, prowadzonych przez wielkich fachowcow Marysie, Marcina i Mikolaja. Marcinie jeszcze raz dziekuje za bezpieczna i opanowana jazde.
Przejechalismy prawie trzy tysiace kilometrow, przezylismy razem wiele przygod,wszystkie zakonczone happy endem i zzylismy sie przez te dziesiec dni, jakbysmy spedzili wspolnie kilka lat.
Dziekuje wszystkim wspoluczestnikom naszej wyprawy. Dziekuje za wspolne kolacje (pyszne, wbrew moim obawom) przy niejednej lampce wina, za wspolne wschody i zachody slonca, za atmosfere jaka udalo sie nam stworzyc, za wspolne robienie i ogladanie zdjec i za to co jeszcze przed nami.
Nie moge nie wspomniec o organizatorach. Dziekuje Wam za perfekcyjna organizacje calego wyjazdu. Chyle czola przed Waszym profesjonalizmem. Nie ma dla Was trudnych klientow, jestescie w stanie zadowolic najbardziej wymagajacego. Marysiu, Mikolaju jestescie cudowni! Mam nadzieje, ze bawiliscie sie tak samo wspaniale jak my.
Marcinie, dziekuje za to jaki byles. Wrazliwy, cieply, spokojny, gotowy odpowiadac na wszystkie pytania. Dzieki Tobie, Twojej milosci do Afryki, do zwierzat bylismy w czasie safarii zawsze w odpowiednim miejscu i mielismy najlepsze miejscowki.
Dziekuje!
Beata Radwańska
———————————————————————————————————————————–
Ponamibijskie impresje
Afryka. Spodziewałam się, że może mnie zachwycić, ale nie sądziłam, że zakocham się w niej tak mocno. Wiedziałam, że w Namibii będą wielkie przestrzenie, ale nie przypuszczałam, że tak mocno odczuję wobec nich swoją małość. Liczyłam na to, że zobaczę dzikie zwierzęta w parku Etosha, lecz w najśmielszych snach nie podejrzewałam, że lew pojawi się dosłownie na wyciągnięcie ręki, spokojny i będzie „pozował do zdjęć”.
To była moja pierwsza podróż do Afryki. Miałam spore oczekiwania wobec tej wyprawy. Wszystkie one spełniły się, co więcej – właściwie we wszystkich aspektach ta podróż moje oczekiwania przerosła.
O miejscu wspomniałam już wyżej. Nie chcę rozpisywać się dłużej – szczegółowej relacji z podróży tutaj nie spiszę, a próby zamknięcia w kilku słowach tego, co widziałam, nie oddadzą tego co czułam i chłonęłam wszystkimi zmysłami.
Wiedziałam, że jadę z przewodnikiem zakochanym w tym kontynencie i w dużej części znającym go jak własną kieszeń, a do tego wybitnym fotografem – Marcinem Kydryńskim. Choć nie robił nam specjalnych wykładów, dał wiele wskazówek i sugestii w materii fotograficznej. Można by rzec – prywatne, praktyczne warsztaty fotografii pozostaną dla mnie niezapomniane. Jak podejść do dzieci z sierocińca i zrobić im poruszające portrety? Ile zdjęć trzeba strzelić, żeby złapać idealne ujęcie ziewającego lwa? Co zrobić, żeby body language w kadrze był najlepiej uchwycony? Czy kawałek stopy wchodzącej w kadr psuje fotę? Ile czasu trzeba czekać, żeby wyczekać najlepsze światło? Pytań i odpowiedzi, wszystko spontanicznie i w plenerze, było znacznie więcej. Do tego rozmowy o Afryce, fotografii, muzyce, radiu i wielu innych sprawach. Jednym słowem – Marcin w roli towarzysza, przewodnika i nauczyciela fotografii – właściwa osoba na właściwym miejscu.
Prawdę mówiąc cała nasza grupa była rewelacyjna. Poznałam cudownych ludzi, spędziłam z nimi absolutnie niezapomniane chwile. Jeszcze raz, bardzo Wam za to dziękuję. Oczywiście połączyła nas przede wszystkim fotograficzna pasja, ale wydaje mi się, że – tak po prostu – „nadawaliśmy na podobnych falach”.
Doskonała atmosfera, a przede wszystkim świetna organizacja wyjazdu, to niewątpliwie zasługa Marysi i Mikołaja z Indreams. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Marysia i Mikołaj dbali o nas cudownie. Zorganizowali transport, noclegi i wyżywienie na najwyższym poziomie. Zachwyt nad lodge’em o wdzięcznej nazwie Rostock Ritz przejdzie chyba do legendy tego wyjazdu. Zaś wspomnienie przepysznych, świeżych owoców morza w Swakopmund powoduje wzmożoną pracę moich ślinianek.
Ten wyjazd zburzył istniejący w mojej głowie mit, że wyjazd organizowany, w grupie obcych sobie ludzi, nigdy nie będzie super. Był super!
Ten wyjazd uświadomił mi też, jak wielka i chyba niekończąca się droga przede mną jako fotografem.
Ten wyjazd dał mi kolejne marzenia – znowu ruszyć w świat z aparatem fotograficznym, jak się uda – może znowu w ramach fotoekspedycji Akademii Nikona.
Magda Jeske