Letnie fotografowanie ptaków wodnych na żerowiskach – 7-9 czerwca, Sarbinowo
Cóż to były za zajęcia!
Tuż przed ich rozpoczęciem mój palec kilkakrotnie wędrował do telefonu by je odwołać. Z godziny na godzinę bowiem wzrastał poziom wody, który skutecznie mógł zajęcia utrudnić czy wręcz uniemożliwić. Jednak uroda spektakli, na które zapraszałem Uczestników Akademii Nikona była tak wielka, że zwlekałem w nadziei na pozytywną zmianę. Kiedy podjąłem decyzję, że jednak zajęć nie będzie, było już na to za późno! Stąd pełen obaw rozpoczęliśmy przygodę, o której komandosom się nie śniło 😉
Dystans, który jeszcze dzień wcześniej można było pokonać po dnie w metrowej głębokości wodzie, trzeba było pokonać łodzią. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że z tejże łodzi należało później na pełnej wodzie wyjść. Było z tym sporo zabawy: rysująca się na twarzy Uczestników wątpliwość (w resztki rozsądku prowadzącego 😉 kiedy bladym świtem trzeba było „oddać skok” z chybotliwej łódki pośrodku płynącego rozlewiska, gdzie nie było gruntu pod stopami! Tak, wyrazów tych twarzy szybko nie zapomnę 😉 Jeszcze więcej zabawy dostarczało wejście na kanadyjkę „z pełnej wody”, prób było sporo, min. zapewne pierwszy raz w historii kajakarstwa do łódki wchodzono po drabinie ☺.
Co prawda dzień wcześniej odbyły się „ćwiczenia” nieco oswajające całą gamę nowych doświadczeń jednak w praktyce okazywało się iż przebrnąwszy przez pierwsze techniczne trudności zaraz pojawiały się następne: zbyt szybki nurt. tam gdzie wczoraj był grunt, dziś go brak itd. Pewną pomocą była „ręka prowadzącego”, która tu przytrzymała, tam popchnęła, gdzie indziej pełniła funkcję holownika 😉
Nagrodą za ten trud (poza niezapomniana ilością nowych doświadczeń) były urzekającej urody spektakle. Zajęcia odbywały się bowiem na rozlewisku zamieszkałym przez niespotykanie liczną w tym roku grupę bagiennych rybitw: czarną i białowąsą.
Pierwszy gatunek był skryty w trzcinach i odchowywał już pisklęta, drugi natomiast właśnie się borykał z zakładaniem kolonii lęgowych na rosnącej wodzie (nadbudowując platformy gniazdowe, które w zamyśle mają być ich gniazdami). Sceny były urzekające: polowania rybitw czarnych, uwijających się by nakarmić głodne pisklęta oraz latające z materiałem na przyszłe gniazdo i tokujące rybitwy białowąse.
Kamuflaż „pływającej kępy zielska” umożliwił bezinwazyjne zbliżenie się do tych stworzeń. Nie wywołując u ptaków stresu pozwolił Uczestnikom zbliżyć się do owego misterium i poczuć harmonię otaczającej przyrody. Choć było tym razem sporo trudności, związanych z brakiem gruntu pod stopami, płynącą wodą itp. to mimo wszystko „dali radę”, za co wyrażam wobec wszystkich Uczestników swe najwyższe uznanie! Zwyczajowo już, mam wielką przyjemność pisać, że całość odbyła się w atmosferze świetnej zabawy.
Mimo, że trudne to jednak nowe i intrygujące doświadczenia połączone z pasją fotografowania i apetytem na piękno świata przyrody sprawiły wszystkim moc głębokiej radości (choć pewny będę dopiero po wpisach Uczestników ;-).
Pozdrawiam serdecznie,
Piotr Chara
Zacznę od dygresji: Piotr za każdym razem, witając uczestników, wygłasza tę samą formułę: „właściwie, to miałem odwołać zajęcia…” 🙂 i za każdym razem wszystko udaje się wspaniale! A do tego ten dreszcz adrenaliny! Rozumiem, że to taka nowa, świecka tradycja 😉
Jako nowo wyszkolony komandos skrzyżowany z kwiatem błotnym (ależ mi się to podoba!!), chciałabym tylko potwierdzić wszystko to, co powyżej zostało ręką Piotra napisane. To było niezwykłe „bycie” oko w oko z pięknem natury, w cudownym momencie – narodzin nowego życia. Walka z wodnym żywiołem była dodatkowym smakiem. Po trzech godzinach zmagań ze zbyt głęboką wodą, zdobyte kadry cieszyły po stokroć bardziej! Drżały mięśnie z wysiłku i serce z radości (stany przedzawałowe to już standart na tych warsztatach ;)) Ech… chciałoby się przeżyć to jeszcze raz, i jeszcze raz.
Dzięki, Piotr!
Serdeczności i uściski dla Wszystkich Uczestników. Śmiechu jak zwykle było co niemiara!
Pozdrawiam
Maura 🙂
A kto nie był, ten trąba!
Fantastyczne fotografie rybitw czarnych i białowąsych podczas żerowisk i karmienia piskląt…!!!! Niektóre sfotografowane scenki są na bardzo wysokim poziomie… Widzę, że prowadzący Piotruś nie tylko profesjonalnie poprowadził zajęcia, ale zrobił (jak zwykle u niego w standardzie) coś więcej – po prostu uszczęśliwił i zaraził fotografią przyrodniczą uczestników.
Piotruś, nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale dzięki Twojemu zaangażowaniu i niestandardowemu podejściu do zajęć warsztatowych, zaraziłeś wiele osób swoją pasją, tknąłeś w nich iskrę fotografa-przyrodnika-poszukiwacza foto-przygód, a w konsekwencji zmieniłeś ich życie – na pewno moje, bo sądzę przede wszystkim po sobie…
Wojtek Nawrocki
Pobyt na Bagnach Warciańskich pod opieką Piotra Chary był dla mnie nieoczekiwanie uroczym przeżyciem.
Piotr jest przyrodnikiem i fotografem o bardzo dużych kompetencjach. Jego zaradność i życzliwość zadziwiała mnie co chwila i te właśnie przymioty Piotra przybliżały uroki przyrody.
Ponure i groźne rozlewiska Odry i Warty objawiały się pięknym, tętniącym życiem.
Prezentowane kadry są świadkami tego cudu.
Lucjan jakuczun
Kolejne warsztaty „Letniego fotografowania ptaków na żerowiskach” za nami i cóż dużo pisać lub mówić – było pięknie i wyjątkowo jak zawsze. Swoją opinię w opublikowanym temacie mogę snuć tylko i wyłącznie na podstawie powstałych efektów, przyglądając się fantastycznym ujęciom i ujmującym zjawiskom uwiecznionym na opublikowanych fotografiach. Jak to Pani Maura słusznie ujęła – jestem „Trąba”, która z bezgranicznym optymizmem liczyła na to, że być może jedna z zadeklarowanych osób się wykruszy i wskoczę w to miejsce z listy rezerwowej, na którą zostałem wpisany ;( Podpisuję się pod wszystkimi komentarzami, które opublikowali moi przedmówcy. Wszystkim uczestnikom tego nad wyraz, niezapomnianego spotkania gratuluję. Nie tylko nietuzinkowych kadrów ale także odwagi, którą Piotr jako prowadzący i wysoki stan wody niejako wymusiły na zainteresowanych 😉 Pozdrawiam gorąco i życzę wszystkim dalszego sycenia się pięknem przyrody w czasie obcowania z naturą w jej naturalnym środowisku.
Zafascynowany przyrodą większą część swojego dotychczasowego życia spędziłem (z powodów zawodowych) z ludźmi o zupełnie odmiennych zainteresowaniach.Możecie sobie wyobrazić z jakimi emocjami jechałem na swój pierwszy tego typu plener.Rzeczywistość przerosła moje oczekiwania. Wręcz nie mogłem nacieszyć się samym byciem „… w tak pięknych okolicznościach przyrody,niepowtarzalnych…”.A do tego, wszystko pod okiem Piotra,wspaniałego pasjonata i niezwykle interesującego człowieka ,no i w doborowym towarzystwie miłośników fotografii i natury.
Po pierwszym dniu walki o „złapanie pozycji” w wodzie bez gruntu byłem przekonany ,że nie dam rady.Następnego ranka wszystko wydawało się już być pod kontrolą ,oczywiście za sprawą Piotra i jego patentu z kapokiem,który utrzymywał mnie na powierzchni.
Czasami w życiu udaję się Greka ale dopiero udawanie bobra pozwoliło zbliżyć się do stworzeń niedostępnych dla człowieka.To było fantastyczne przeżycie,nie mogę doczekać się na kolejne spotkanie.Piotrze ,to była ogromna przyjemność Ciebie poznać .Serdecznie Cię pozdrawiam i Wszystkich Uczestników z nadzieją na nowe ,wspólne warsztaty.
Paweł